Katarzyna Kawa pokazuje, że nigdy nie jest za późno, by namieszać w światowym tenisie
Kiedy większość ekspertów zdążyła już postawić na niej krzyżyk, ona wróciła z przytupem i rozwaliła system. Katarzyna Kawa, 32-letnia tenisistka z Krynicy-Zdroju, wróciła z przytupem i po latach gry właśnie udowodniła, że w tym sporcie wiek to tylko liczba, a determinacja i pasja potrafią zdziałać cuda. Jej rewelacyjny występ w turnieju WTA 250 w Bogocie nie tylko zaskoczył kibiców, ale przede wszystkim postawił ją z powrotem na radarze światowego tenisa.
Jej skok w rankingu WTA to nie drobna poprawka, tylko prawdziwa eksplozja
Jeszcze tydzień temu w rankingu WTA nazwisko „Kawa” było poza pierwszą dwusetką – konkretnie na 223. pozycji. Dziś jest to już 156. miejsce i aż 485 punktów rankingowych na koncie. Pewne jest jedno: skok o 67 pozycji w górę to doprawdy imponujący wynik.
Kawa nie tylko przypomniała o sobie całemu światu, ale też dorzuciła swoje trzy grosze do pięknego rozdziału w historii polskiego tenisa. Po raz pierwszy bowiem mamy w top 30 trzy reprezentantki naszego kraju – Igę Świątek, Magdalenę Fręch i Magdę Linette. A teraz, z takim impetem, do drzwi tej elity dobija się Kawa. I patrząc na to, jak grała w Bogocie, nie ma żadnych wątpliwości, że nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. |
Co ważne, Kawa nie była faworytką – ani w rankingu, ani w oczach komentatorów. A mimo to zagrała sześć solidnych spotkań z rzędu, pokonując również wyżej rozstawione rywalki. To nie przypadek. To znak, że Kawa jako tenisistka ma jeszcze sporo do pokazania.
Finał w Bogocie to dla Kawy ogromne możliwości
Awans o 67 miejsc to nie tylko lepsze miejsce na liście. To także, a może nawet przede wszystkim, większe możliwości, czyli szansa na grę w większych turniejach bez potrzeby przechodzenia przez kwalifikacje, lepsze losowania oraz większe zainteresowanie sponsorów.
To bardzo ważne, jeśli weźmie się pod uwagę, że Kawa raczej nie jest typem sportowca, który od zawsze był na świeczniku. Tymczasem, jest to doświadczona sportowczyni, która przeszła długą drogę – od juniorki aż po zaplecze WTA, a po drodze liczne kontuzje, wahania formy i konieczność udowadniania swojej wartości niemal w każdym meczu.
Kiedy wszyscy patrzą na Świątek, Fręch i Linette, Kawa cicho robi swoje
Polski tenis kobiecy przeżywa teraz złoty okres – nie ma co do tego wątpliwości. Iga Świątek to fenomen, który już zapisuje się w historii. Również Magdalena Fręch i Magda Linette regularnie pokazują się z dobrej strony. Ale w tym błysku łatwo zapomnieć o tych, którzy może nie są w świetle reflektorów, ale równie mocno walczą. Wyczyn Kawy to dowód na to, że nie trzeba być numerem jeden, żeby robić coś wielkiego.